Poranek we Wrocławiu, nad głową klucze wron;
krążyłem sobie bez przyczyny, jakbym nie był stąd.
Muzyka wznosi na wyżyny mnie, jak Lost Boys.
Już sobie w oczy nie patrzymy, każdy w swój tor.
Wyścig trwa, o jaki pyszny tort dla
zwycięzcy. Dla przegranych – entlik pentlik, raz dwa,
na kogo wypadnie? Poranek w miejskim bagnie.
Wieczór w domach z betonu, poziom witalny słabnie.
W telewizorach brednie, na półkach w dni powszednie
program telewizyjny, kalendarz, los na loterie.
Liczysz na siebie, czy na niego? Może rusz głową.
Będziesz kopał do upadłego tunel przed sobą.
Siódma rano, na przystanku znowu para z ust,
na śniegu kiepy obok ósemek ze śladów stóp.
Nad nami kruki, wrony, skutki mogą zwalić z nóg.
Kocham te strony, ale gdybym jeszcze raz mógł
pewnie wszystko bym zmienił tu
poza miastem, poza ludźmi, poza życiem tu,
poza latem, poza zimą, poza drogą ku
przeznaczeniu. Nie mam nic na sumieniu, cóż...
Pewnie wszystko bym zmienił tu
poza miastem, poza ludźmi, poza życiem tu,
poza latem, poza zimą, poza drogą ku
przeznaczeniu. Nie mam nic na sumieniu - spójrz.
Kolejna zima w mieście, w dymie z kominów śmierć,
ty w domu jak w areszcie, na dworze minus pięć...
...set. Karty, albo filmy, albo
wóda na litry twardo, zanim nałożą embargo.
Tango dla dwojga, albo trojga, albo całej bandy.
Na schodach polka, w bramie kolka, na pocztówce palmy.
Potem wracamy i kołysze wietrzyk nasze łajby.
Mam swoją prawdę i nie potrzebuję innej prawdy.
Dla tych co działają pod dyktando,
tropią trendy, potem powiększają własne bagno
nie mam nic do powiedzenia jak spuszczają oczy...
pewnie i tak smacznie śpią w nocy.
Od parterów aż po strychy łzy.
Błędy matrixa, albo zwykłe swojskie deja-vu.
Płyną po wi-fi sny, spala z tytoniem czas.
Jesteśmy dzicy, mimo tylu tytułów i klas.
Pewnie wszystko bym zmienił tu
poza miastem, poza ludźmi, poza życiem tu,
poza latem, poza zimą, poza drogą ku
przeznaczeniu. Nie mam nic na sumieniu, cóż...
Pewnie wszystko bym zmienił tu
poza miastem, poza ludźmi, poza życiem tu,
poza latem, poza zimą, poza drogą ku
przeznaczeniu. Nie mam nic na sumieniu - spójrz.