Nauczyłem się mówić to co czuje, to co myślę,
Więc teraz paraduję tu z odkręconym kanistrem.
Daj mi życia iskrę, albo tylko zapalniczkę,
Bo dzisiaj jedno swoich marzeń urzeczywistnię,
Łzy tych ludzi i tak pachną benzyna,
Pachną spaloną Hiroszimą ( Hiroszimą!).
Podpale te ulice niech płoną dziś jak znicze,
Za każde przepite i przećpane życie,
Za wszystkie małe dzieci co do małych trumien poszły spać ,
Kurwa mać, czas spalić ten świat!
Nie wiem sam czy to żal czy to smutek,
Ale żar tych ulic dawno pożarł moją duszę.
Ty! Nie bój się, proszę nigdy nie bój się,
Bo co tutaj jest, tak nie ważne jest.
Twój strach narasta gdy stoisz przy oknie,
To nadchodzi zbawca i będzie czyścił ogniem!
Ulice stoją w ogniu!
W ogniu!
(x8)
Strach wdziera się do płuc
Czujesz ból, czujesz go,
Oni tez to czuli kiedy zabierałeś im dom,
Tak obojętnie patrzyłeś im prosto w oczy,
To wtedy ogień w tobie znalazł źródło swojej mocy
I w środku nocy, dziś wychodzi z twego ciała,
Z twojej głowy by napalmem całe miasto zalać.
Ja podpalam siebie, ciebie za całe to zło,
Za całe to zniszczenie które dała nasza dłoń!
My tak bezkarni, tak czujemy się na co dzień,
A później łatwopalni gdy przychodzi po nas ogień,
Więc rozlewam zmywacze i rozpuszczalniki.
Ty podpal tylko racę niech ta ziemia płacze krzyczy
I nie bój się, proszę nigdy nie bój się,
Bo co tutaj jest tak nieważne jest,
Jednak twój strach narasta gdy stoisz przy oknie,
To nadchodzi zbawca i będzie czyścił ogniem!
Ulice stoją w ogniu!
W ogniu!
(x8)
Ja tobie tylko mówię dzisiaj spójrz na ulice
One w ogniu stoją rozszerzając twe źrenice
Nie możesz być obojętny całe swoje życie
To ogień nadchodzi (to ogień nadchodzi)
Ja tobie tylko mówię dzisiaj, spójrz na ulice
One w ogniu stoją rozszerzając twe źrenice
Nie możesz być obojętny całe swoje życie
To ogień nadchodzi by zmienić twe oblicze.