I tak to bywa, spaliłem się u paru dziewczyn,
U kilku kumpli, po paru piwach też nie byli lepsi,
Ale pieprzy mnie to dziś, konfidenci knebel w pysk,
Nie mówcie mi jak mam żyć, bo po co, no po co to?
Moje życie, sam podejmę decyzje,
A to co z tego wyjdzie, to jest moje życie, kurwa.
I znów się wkurwiam, Jonek jest przecież najgorszy,
I gadasz o mnie, chodzą o mnie znowu jakieś ploty,
Że wiszę hajs tu komuś, kto bywa u mnie w domu,
Że często walę w nos, Ty masz tysiące powodów.
Żeby jechać mnie i mówić że dziś stoczę się,
Ja dobrze wiem, że tego chcesz i powiesz że
Dziś nie ma mnie dla Ciebie.
Kim Ty jesteś dla siebie, weź zastanów się nad tym,
To fakt że mam charakter matki i mam styl,
Nie wyglądam jak raper, bo rapu nie mam logach?
Ja rap noszę w sercu, to nie jest kurwa moda.
Znowu nie mów mi, że nie chcesz mnie znać, bo,
Spaliłem się u Ciebie, wyraźnie nie warto.
Było ze mną gadać i trzymać ze mną sztame,
Jak Ci nie odpowiada, wypierdalaj, podaj dalej.
Ty daj mi spokój już dzisiaj, dla mnie ważniejsza jest cisza,
I wiem że każdy kto słyszał, te tracki tu na tych bitach,
Które leciały na bibach, przy których każdy się gibał,
Nie będzie się wymigiwał, że moją gadką już rzyga.
Ty jeśli masz jakiś przypał, lepiej sekundy odliczaj,
Ja sobie leje kielicha, w ruch idzie wóda i łycha,
I jutro znów będę zdychał, i pewnie znowu to słyszał,
Że Cie zawiodłem a mogłem Ci pomóc i wyszła lipa.
Ty dalej te kłamstwa łykaj, ja ciągle tu na głośnikach,
I tak dziś z tego wynika, że mógłbym sobie napisać,
O kitach, bibach i bitach, o kiciach i narkotykach.
Mogę tak dalej wyliczać, ja nie chcę tak już nagrywać,
To kopie jak kokaina, wciąż we mnie siedzi ta siła,
nie jedna szmata wątpiła, mówiła że już przeginam.
A teraz proszę Cię wybacz, ostatnia runda tu chyba,
Ta Twoja była tu była, mówiła że chce tylko mnie.
Znowu nie mów mi, że nie chcesz mnie znać, bo,
Spaliłem się u Ciebie, wyraźnie nie warto.
Było ze mną gadać i trzymać ze mną sztame,
Jak Ci nie odpowiada, wypierdalaj, podaj dalej.