Kiedyś myślałam, że poradzę sobie w życiu.
Lecz baza problemów zrujnowała mnie w byciu.
Nie mam już tego, co kiedyś miałam.
Straciłam wszystko i chciałabym to poskładać.
Ludzie tego nigdy nie zrozumieją.
Że przeszłam przez piekło ze śmiechem i cieszącą się gębą.
Chciałam kiedyś powiedzieć sobie jasno.
Że przetrwam to wszystko i wyjdę bez trzasku.
Wszystko odbiło się jakby na mnie.
Nigdy tego nie zrozumiem, bo to nie jest łatwe.
Moje serce bije, oddech jest cieplejszy.
Kogo by to obchodziło, że mój stan nie jest lżejszy.
Lżejszy od powietrza, od tego co mną targa.
Życie to parodia, dla mnie mega pogarda.
Chce być szczęśliwa i bardziej weselsza.
Pomóż mi proszę, bo nie mogę przestać.
Wiem, że ten świat jest inny, wiem że wyrządzi mi większe krzywdy.
Lecz wierzę, że będzie dobrze, że znajdę się na lepszej drodze.
Przebyłam długą drogę, przez świat problemów.
Płakałam, milczałam, by nie równać się zeru.
Po co innym wiedzieć, co się ze mną dzieje.
Przecież to normalne, tak powie ludzi wiele.
Chciałabym wyjechać by zacząć nowe życie.
Oderwać się od przeszłości i być w lepszym bycie.
Mój stan ducha, tego nie wytrzymuję.
Psycholog nie da rady, niektórzy to szuje.
Proste naprawdę te idee życia.
Być lepszym człowiek, nie dać się wsypać.
Temu co złe i bardziej zniszczalne.
Nigdy nie chciałabym znaleźć się na dnie.
Mam już dość pogaduszek na mój temat.
Rozpierdolę wasz system i wyjdzie heca.
Inni mówią taka i owaka, ja znam swe wartości, czaicie spierdalać.
Macie się do mnie nie dopierdalać, bo to jest wasza ostatnia szansa.
Wiem, że ten świat jest inny, wiem że wyrządzi mi większe krzywdy.
Lecz wierzę, że będzie dobrze, że znajdę się na lepszej drodze.